MPK nie dba o pasażerów. Nie potrafi szyb utrzymać w WIDOCZNOŚCI, glony hoduje, wodę trzyma miedzy szybami??!! Niech uważa, żeby ktoś nie zrobił użytku z
Dlaczego właśnie tam? Przede wszystkim dlatego, że to do toalety wybieramy się najczęściej, wstając od biurka. Ruch, zmiana pozycji i otoczenia działają na mózg jak impuls do zresetowania się i odświeżenia sposobu myślenia. Przez kilka chwil skupiamy się na innym zadaniu niż wcześniej. Podczas kiedy my oddajemy się załatwianiu jednej z najbardziej pierwotnych potrzeb fizjologicznych, nasza podświadomość wytrwale pracuje. I nagle, kiedy już wycieramy ręce, ujarzmiamy grzywkę i poprawiamy makijaż, w naszym umyśle zaczyna kiełkować właściwy pomysł. Gorzej, jeśli doskonały pomysł umknie, bo nasze myśli rozproszy coś zupełnie innego. Na przykład brudna toaleta. „Zachowaj czystość w toalecie”. Hasła, które nie działają Dlaczego toalety w biurach bywają brudne, chociaż korzystają z nich kulturalni, wykształceni i sympatyczni ludzie? Jedną z przyczyn jest rozmycie odpowiedzialności. Jeśli z toalety korzystają tylko dwie osoby, od razu wiadomo, kto nabrudził. Nie da się zrzucić winy na kogoś innego. Co innego, gdy podejrzanych jest kilkudziesięciu. Zawsze można przecież uznać, że tak było już wcześniej. Wywieszamy więc hasła motywacyjne, regulaminy i napomnienia, które mają zmienić ten stan rzeczy. Pięknie wydrukowane kartki, z fantazyjnie sformatowaną czcionką, czasem nawet opatrzone rysunkiem. Rymowanki, podniosłe apele, a nawet wielopunktowe instrukcje – w Internecie znajdziemy ich całkiem sporo. „Kulturalnych ludzi sprzątanie po sobie nie trudzi”. „Żądasz czystości – zachowaj ją sam”. „Gdy nasiusiasz na deseczkę, bądź aniołkiem, zmyj kropeczkę”. Zdarzają się nawet całkiem dowcipne: „Niezależnie od wyznaczonych celów i rzeczywistych osiągnięć, uprasza się o spuszczanie wody. Jeśli jednak rzeczywiste osiągnięcia przeszły wszelkie oczekiwania, proszę użyć także szczotki”. Autorzy haseł o zachowaniu czystości w toalecie, by podkreślić swoją desperację, nie wahają się nawet przed użyciem dosadnych określeń, mówiących wprost, o jaki rodzaj brudu chodzi. Inni z kolei formułują prośbę o zachowanie czystości w toalecie w sposób wyważony i neutralny, bez wierszyków i dowcipasów. Tak naprawdę jednak to bez znaczenia – takie wywieszki są bezskuteczne. Wiele osób nie ma nawyku czytania wszystkiego, co znajduje się w ich polu widzenia. Inni owszem, przeczytają, ale tylko raz. Każda kolejna wizyta w toalecie będzie wiązała się ze ślepotą wywieszkową. Jesteśmy głusi na napominania i gderanie, dokładnie tak samo jak dzieci upominane w kółko przez rodziców. Wierszyki o czystości w toalecie mogą w dodatku budzić niesmak gości i klientów firmy. Niektórzy poczują się nimi obrażeni. Inni z kolei uznają takie hasła za znak, że w tej łazience często zdarzają się przypadki niedbania o czystość. Może nie warto więc nadmiernie się starać. Skoro hasła o zachowaniu czystości w toalecie nie działają, co można zrobić? Projektowanie perswazyjne w łazienkach biurowych Istnieją toalety zaprojektowane w ten sposób, żeby działając na podświadomość, zachęcać ludzi do zachowania czystości. Bez napominań, niejako mimochodem. Na przykład rysunkiem muchy w pisuarze, umieszczonym w punkcie, który minimalizuje ryzyko rozbryzgów. Są sedesy bez wewnętrznego kołnierza, które swą transparentnością zniechęcają do ukrywania niewłaściwych zachowań. W ten sposób działa tak zwane projektowanie perswazyjne – pojęcie z dziedziny marketingu. Oznacza taki proces tworzenia idei i przedmiotów, który ma wpłynąć na postawę użytkowników. Jeśli chcemy więc, żeby ludzie zachowywali się w określony sposób, musimy zostać architektami ich wyborów. Fot.: Default Nie oznacza to jednak, że aby zachować czystość w firmowej toalecie, musimy od razu kupować nową muszlę. Czasem wystarczy zmienić jakiś drobiazg. Na przykład spróbować odwołać się do facylitacji społecznej. To słowo oznacza napięcie wynikające z obecności innych osób i faktu, że mogą oni oceniać nasze zachowanie. Skutkuje lepszym wykonywaniem łatwych i dobrze opanowanych zadań. Zachowanie czystości w toalecie mamy zwykle z grubsza opanowane, a więc zgodnie z teorią facylitacji szłoby nam lepiej, gdyby ktoś na to patrzył. Ale jak to możliwe w łazience? Odwołajmy się do wyników badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Newcastle, opublikowanych przez magazyn „PeerJ”. Osoby, które otrzymały ulotkę ze zdjęciem patrzących na nich oczu, częściej wyrzucały ją do kosza na śmieci niż po prostu na ziemię. Jeśli ktoś na nas patrzy – nawet tylko ze zdjęcia – jesteśmy skłonni zachowywać się bardziej przyzwoicie. Można więc powiesić na ścianie firmowej łazienki plakat ze zdjęciem osoby patrzącej wprost w obiektyw, najlepiej z poważną miną i przenikliwym wzrokiem. Zadziała lepiej niż najbardziej wymyślne wierszyki. Priming, czyli torowanie idei czystości w łazience biurowej W jednym z warszawskich centrów handlowych na wewnętrznej stronie drzwi każdej pojedynczej ubikacji znajdują się krótkie teksty. Nie są to bynajmniej hasła o zachowaniu czystości w toalecie. To krótkie ciekawostki – na przykład o tym, że w 1789 roku odbył się pierwszy lot balonem nad stolicą. Umieszczone w takim miejscu zaskakują. Sprawiają, że człowiek zaczyna się zastanawiać. Myśli na przykład o tym, że osiągamy sukcesy jako ludzkość. Możemy być z siebie dumni. Jesteśmy cywilizowanym społeczeństwem. Wypracowaliśmy pewną kulturę. Nie zachowujemy się jak barbarzyńcy – również w toalecie. Torowanie (ang. priming) to pojęcie z psychologii społecznej, często wykorzystywane w biznesie. Polega mniej więcej na tym, że stosowanie nawet subtelnych bodźców wpływa na wykonywanie pewnych czynności przez ludzi. Przykład? Eksperyment przeprowadzony przez Johna Bargha wykazał, że osoby poddane testowi językowemu, w którym pojawiały się słowa nawiązujące do starości, nieświadomie zaczęły się wolniej poruszać. Co więc możemy zrobić, żeby każdy pracownik, bez napominania, z własnej woli chciał dbać o czystość w biurowej toalecie? Dobrym pomysłem może okazać się utorowanie w jego umyśle idei czystości. Jeśli w łazience zabraknie mydła, szczotka nie będzie zachęcać do użycia, a papierowe ręczniki do wycierania rąk będą rozsypywać się po całej podłodze, ludzie bezwiednie poddadzą się temu stanowi rzeczy. Sami zachowają się podobnie do zastanych okoliczności. Mają wystarczająco dużo wyzwań do pokonania w pracy, żeby jeszcze z własnej woli walczyć z wiatrakami. Zastanówmy się bowiem: co czuje człowiek, który wchodzi do zaniedbanej toalety i widzi napis w stylu: „Przypominamy o konieczności pozostawienia po sobie czystej toalety”? Czuje, że jest uważany za brudasa. I cokolwiek by zrobił, to się nie zmieni. Nawet jeśli wie, że napis nie jest skierowany do niego osobiście, niesmak pozostaje. Co innego, gdy w firmowej łazience będą wygodne w użyciu dozowniki, pięknie pachnące mydło, dobrej jakości papier do wycierania rąk w podajniku. Skuteczne odświeżacze powietrza. Ładna, niezniszczona szczotka do toalety. Może nawet podajnik na artykuły higieniczne dla kobiet, jak w dobrych hotelach. Po co to komu? Po to, żeby ludzie poczuli się lepsi. Jeśli potraktujemy ich lepiej niż na to zasługują, będą starali się dorównać tej wizji. Schludne i estetyczne otoczenie utoruje drogę do obudzenia pragnienia czystości w nich samych. Szeroki wybór wyposażenia toalety biurowej znajdziesz w Makro Office. Zamów z dostawą wprost do biura. „PREZENTACJA PARTNERA”Niegdyś w klatkach schodowych na bydgoskich blokowiskach, powielany co każde piętro, kłuł w oczy slogan „czystość domu świadczy o kulturze jego mieszkańców”. Z rzadka przetykany był innym - „żądasz czystości, zachowaj ją sam”. Działanie tych napisów było trudne do oszacowania, ale patrząc na bałagan i brud na klatkach, mieszkańcy niespecjalnie się nimi, albo opinii o sobie, przejmowali. Niegdyś w klatkach schodowych na bydgoskich blokowiskach, powielany co każde piętro, kłuł w oczy slogan „czystość domu świadczy o kulturze jego mieszkańców”. Z rzadka przetykany był innym - „żądasz czystości, zachowaj ją sam”. Działanie tych napisów było trudne do oszacowania, ale patrząc na bałagan i brud na klatkach, mieszkańcy niespecjalnie się nimi, albo opinii o sobie, przejmowali. Teraz na klatkach schodowych jest o wiele czyściej. Z jednej strony wspólnoty mieszkaniowe konsekwentnie wymagają od firm, którym zlecają utrzymanie czystości, wywiązywania się z umowy, a i sami mieszkańcy, gdy czują, że muszą płacić, bardziej dbają o dobro wspólne. Podobnie jest na klatkach schodowych bloków spółdzielni mieszkaniowych, choć tam więcej zależy do mieszkańców, którzy dany blok zamieszkują. Nie zmieniło się jednak podejście do dobra wspólnego, jakim jest osiedlowa infrastruktura. Złodzieje metalowych elementów byli zawsze, bo ukraść rynnę czy inne rury jest łatwiej niż włamać się komuś do domu, a i ryzyko wpadki jest zdecydowanie mniejsze. Powiedzmy, że takie działanie da się jakoś uzasadnić. Ale zupełnie nie mieści mi się w głowie, jak można kraść żarówki?! Ich koszt jest śmieszny, bo są to zwykłe świetlówki, a nie energooszczędne cuda techniki. Tymczasem znikają ze schodowych klatek i piwnic, utrudniając życie mieszkańcom. Co istotne, i potwierdzają to pracownicy spółdzielni, żarówek nie kradną osoby z zewnątrz, ale sami lokatorzy. Więc jeśli brakuje żarówki w piwnicy, gdy kilka dni wcześniej jeszcze tam była, masz gwarancję - mieszkasz ze złodziejem.Tłumaczenia w kontekście hasła "I zachowaj ją" z polskiego na angielski od Reverso Context: Stwórz Torbę zawierającą produkty, które chcesz kupić, i zachowaj ją na później. dodaj do listy prezentowejopis z hasłem "Żądasz czystości, zachowaj ją sam"informacje techniczneCharakterystyka: Kubek o pojemności 330 ml i wysokości 9,5 z ceramiki porcelitowej z powłoką polimerową. Przeznaczony jest do mycia ręcznego, lecz dzięki bardzo trwałej powłoce dobrze znosi mycie w zmywarkach (zalecany wybór niskich temperatur).Autorski projekt Spod produktu Ratować się, zrobić wszystko by… nie stracić kontroli, zachować ją do samego końca. To są dwie sytuacje, w których udało mi się – w jakimś stopniu. W drugiej udało mi się całkowicie, w pierwszej natomiast zachowałem kontrolę do samego końca i nie zblokowałem przodu co pozwoliło mi najskuteczniej jak tylko mogłem Remigiusz Okraska: W PRLowskich sklepach wisiały wywieszki o treści "Żądasz czystości? Zachowaj ją samemu", znaczy się żeby także nie śmiecić, a nie tylko wymagać sprzątania. Przypominają mi się one zawsze, gdy czytam, że straszny PiS kogoś skrzywdził, więc powinienem się solidaryzować i apelować, bo ktoś stracił posadkę, dotację, kogoś krytykują, atakują, brzydko powiedzieli i napisali itd. Wzruszające historie, wielkie słowa, szlachetne apele. Problem w tym, że mam dobrą pamięć, a na poziomach makro i mikro widziałem wiele razy, jak ci sami, którzy dzisiaj apelują i łkają, mieli w nosie, gdy krzywdzono innych. Gdy całe grupy społeczne czy zawodowe lżono, poniewierano nimi, łamano życie setkom osób. I wypinano się na "roszczeniowych nierobów", "nierentowne zakłady", "adeptów przestarzałego myślenia", "nierealne oczekiwania" itd., itp., dotyczyło to milionów ludzi, tysięcy miejsc, przeróżnych historii itp. Kto by się tam solidaryzował z jakimiś homo sovieticusami itd. Ci sami, którzy dzisiaj domagają się obywatelskiej postawy wobec sądów, przemarszów, inicjatyw itp., których nie lubi prawica, zwykle mieli w nosie ofiary poczynań liberałów i solidaryzowanie się z nimi, dawanie świadectwa, tę, no, potęgę smaku, która nie pozwala stawać po stronie bijących, a każe stanąć po stronie bitych. W dupie ich mieli, mówiąc wprost, tych bitych. A bywało, że wręcz przyklaskiwali biciu. Rok temu w stolicy wybory prezydenckie wygrał w I turze facet wprost namaszczony przez ekipę odpowiedzialną za tysiące ludzkich dramatów tylko w ramach procederu reprywatyzacji, szeroko nagłośnionego przez media. A takich przypadków ostentacyjnego wypinania się na słabszych było wiele. Dziś już wszyscy się troszczą o zarobki nauczycieli, niedobór pielęgniarek czy brak autobusów na prowincji – tylko dziwnym trafem nie troszczyli się do jesieni 2015. Raczej wręcz przeciwnie, to były "roszczenia" i "fanaberie". Na poziomie mikro było to samo – względy, dotacje, wsparcie i tak dalej należały się z automatu samym swoim, to było oczywiste, że oni dostają, że ich dyżurna tematyka zasługuje na hojne wsparcie tak samo, jak dzisiaj zasługuje taśmowa produkcja wywodów o wyklętych czy dziedzictwie narodowym, a reszta nie zasługuje. Pamiętam, jak za ministra Zdrojewskiego nasza gazetka dostawała czasami 15 tysięcy dotacji, a mające podobne nakłady i koszty gazetki liberalnego saloniku po 150 tysięcy. Albo gdy pani minister Omilanowska raptem cztery lata temu postanowiła nam nie dać po prostu nic, prawie niszcząc pisemko po kilkunastu latach jego istnienia – myślicie, że ktoś z dzisiejszych apelowiczów napisał wtedy jakiś apel, list otwarty, oburzył się, zwrócił uwagę, że coś tu nie gra, skoro jedni dostają zero złotych, a drudzy dwieście tysięcy rok w rok, choć ci drudzy są nieporównywalnie bogatsi i mają kasę z wielu źródeł? Nic z tych rzeczy, wręcz pamiętam jak jakiś typek z okolic "Krytyki Politycznej" przekonywał, że skoro nie dostaliśmy dotacji, to zapewne piszemy kiepskie wnioski grantowe, więc po prostu w doskonale obiektywnych werdyktach niezależnych ciał opiniujących wypadamy blado (w niezależnych ciałach na trzy osoby jedna to był pan z wówczas Gazety Wyborczej, a druga to pani z uwolskiego saloniku, doskonali eksperci z własnego nadania i werdyktu). I nie tylko o nas chodziło, to był standard zachowań wobec wszystkich spoza ferajny samych swoich, spoza wspólnoty blatu, interesu i kumoterstwa. Gdy dzisiaj słyszę te lamenty i te wezwania do solidaryzowania się, to wzruszam ramionami i pytam: a jak oni się solidaryzowali z innymi? No więc zwykle wcale. I myślę sobie, że jest w tym coś obrzydliwego nie tylko ze względu na podwójne standardy tego towarzystwa. Ale także dlatego, że to jest wzywanie do solidarności z silnymi, nie ze słabymi. Bo to, że rządzi PiS i komuś tam zabrał dotację, a kogoś pozbawił synekury nie zmienia faktu, że dotyczy to zazwyczaj środowisk wciąż silnych i bardzo wpływowych. Takich, które znajdą personalne miękkie lądowanie i które w miejsce nieprzydzielonej publicznej dotacji dostaną dwa razy tyle z Fundacji Tolerancji Pod Wezwaniem Wujka Sorosa albo innego wujka, bo przecież sami swoi nie dadzą im zginąć tak, jak zginęło lub prawie zginęło wiele inicjatyw w czasach hegemonii liberałów. Żądasz solidarności? Zachowaj ją samemu. Wtedy, gdy jesteś silny, a nie tylko wtedy, gdy trochę tej siły straciłeś i szukasz sobie frajerów wśród słabych, których wcześniej miałeś całkowicie w nosie. Źródło Opublikowano: 2019-11-08 19:44:35 TABLICA ODPORNA JEST NA WARUNKI ATMOSFERYCZNE. Informacje o Tablica PRL - ŻĄDASZ CZYSTOŚCI ZACHOWAJ JĄ SAM - 7730901796 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2018-12-31 - cena 8 zł.
Zakład Gospodarki Komunalnej w Twardogórze apeluje do mieszkańców o zachowanie porządku w miejscach publicznych. - Żądasz czystości zachowaj ją sam - przekazuje spółka przedstawiając fotografie niedawno zostawionego bałaganu. Jest miejsce gdzie możemy się zrelaksować, odpocząć, spędzić czas na świeżym powietrzu lub porozmawiać ze znajomymi. Są też kosze na śmieci i niestety śmieci rozrzucone dookoła. Najgorsze są sytuacje, gdzie śmieci leżą tuż obok kosza, do którego powinny trafić. Ludzie, którzy w tym miejscu przebywali nawet nie zadali sobie odrobiny trudu, aby śmieci wrzucić do pojemnika - przekazują pracownicy ZGK w Twardogórze apelując o pozostawianie po sobie porządku. Wiosenne porządki coraz bliżej. Gdzie wywieźć odpady w powiecie oleśnickim?Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera.